AREC na krótko, czyli start relacji LIVE

Epilog

To co? Idziemy spać! Panom Markowi i Staszkowi jeszcze raz dziękujemy za sporo emocji, walkę i fantastyczny wynik! Ciężko go porównać z innymi startami, ale śmiem twierdzić, że to najważniejszy i największy sukces dla teamu i dla samych chłopaków. Zespół Nonstop Adventure startuje już od wielu lat, ale to właśnie Stasiu z Markiem wyprowadzają nas z generalnego średniactwa i przeciętności do tej najwyższej ligi. Profesjonalne przygotowanie, sporo wspólnych startów i przemyślana taktyka zaprowadziły ich na najwyższy stopień pudła. I to jest coś, co fantastycznie zapowiada nadchodzący sezon! Oczywiście tematu samego rajdu jeszcze nie zamykamy – z pewnością Marek ze Stasiem podzielą się szczegółową relacją, choć i tak z poniższej transmisji live wiemy już dużo. Dziękujemy też Rudemu, dzięki któremu ta relacja miała szansę zafunkcjonować! Kończymy akcentem medialnym. Gorlice.tv pytają chłopaków o wrażenia, a panowie zgodnie potwierdzają – Zmęczyliśmy się. Dobranoc!

sobota, godz. 21:00

Panowie w przecudnych okolicznościach stajni w Regietowie pewno odbierają teraz nagrody i delektują się opiekanymi na rożnie dzikami. Zasłużyli jak nigdy! Przypominamy – pierwsze miejsce dla Stasia i Marka. Cała zabawa trwała 27h 35 min. Wyniki do podejrzenia na stronie organizatora. A to fota, chyba z mety, ale mogę się mylić. Graty, ukłony!

foto: team360.pl
foto: team360.pl

sobota, godz. 14:30!!! Staś Odróbka i Marek Woźniczka dotarli do mety Rajdu Zimowego Timex 360 na pierwszy miejscu!!!

To wyniki nieoficjalne, ale wszystko wskazuje że mamy zwycięzców!!! Chapeau bas! Szacunek! Więcej info pod wieczór! Gratulujemy

sobota, godz. 12:10

Dokładnie w dwie godziny po ekipie z Jasła na punkt Rudego przybiegły nasze orły – Stasiu z Markiem!. Są cały czas w doskonałej formie i cisną mocno ku mecie – ta spodziewana jest mniej więcej po 2 godzinach. Jak podaje Rudy, nasi zaliczyli zadanie logiczne, a Żbiki z Jasła nie. Nie wiemy jaki wymiar kary przywalą sędziowie. Uf…. ciasno jest! Czekamy na metę!

sobota, godz. 10:00

Nasi w ścisłym czubie! Walczą o pierwsze miejsce – donosi sensacyjnie Rudy!. W tej chwili na trekkingu są fizycznie na drugim miejscu, ale prowadząca z potężną, prawie dwugodzinną przewagą ekipa z Jasła, nie zaliczyła jednego z punktów na treku bo… zgubiła mapę! Chłopaki teraz wracają się na ten punkt. JSC Żbiki nie zaliczyli też zagadki logicznej. Nie wiemy też czy naszym się udało! W każdym razie otworzyła się możliwość dopadnięcia liderów i ogrania krótkiej trasy. Rudy w tej chwili obstawia przedostatni punkt na treku – siedzi w namiociku na Jaworzynie, na granicy polsko – słowackiej. Z Jaworzyny zawodnicy mkną na Rotundę i stamtąd już szaleńczym downhillem do mety w Regietowie. Oj się dzieje! Marcin Zdziebło z ekipy Zgórmysyny skręcił kostkę na etapie narciarskim i podobno wycofali się z rywalizacji. W przeciągu dwóch – trzech godzin będzie po sprawie! Zaciskamy!

piątek, godz. 21:30

Dosłownie przed kilkoma minutami Marek ze Stasiem ruszyli na etap narciarski – donosi Rudy ze Schroniska w Banicy, gdzie zlokalizowany jest przepak po długim etapie rowerowym. Tutaj też w tempie ekspresowym zjedli po talerzu przepysznego żuru, przebrali ciapcie i… pognali w las. Do pierwszego zespołu, złożonego właściwie z lokalesów (wszak JSC Żbiki to ekipa z Jasła, rzut beretem od Regietowa), tracą już sporo, bo około godzinę z okładem. Natomiast do drugich (ZGÓRMYSYNY – Marcin Zdziebło i Władysław Wachulec) strata jest niewielka i to z myślą o ich prędkim dopadnięciu wychodzili nasi panowie. Humory – fantastyczne, moc duża, a przepak – zgodnie z donosem Rudego – wykonali najszybciej. Bomba! Śnieg prószy cały czas. Mróz zaś ściska coraz mocniej, tej nocy ma spaść nawet do -15. Im ciężej, tym lepiej! Etap biegówek powinien potrwać przynajmniej do 1-2 w nocy. Trzymamy kciuki!

piątek, godz. 19:00

Rudy melduje, że nasi z trekkingu wyszli na 5 miejscu, ale niektóre ekipy mają kary z prologu, więc sytuacja realna jest niejasna. Różnice niewielkie i wszystko rzeczywiście odbywa się bardzo szybko. W tej chwili nasi pedałują na rowerach. To 3 etap liczący sobie ok. 65 kilometrów. Zdjęcia z telefonu Marka wciąż nie doszły, więc wszystko co wiemy i widzimy pochodzi od Rudego. Śnieg sypie cały czas, temp w okolicach -8. Do boju!

piątek, godz. 14:30

Niestety technologia zawiodła i nie mamy fot z telefonu Marka, które podobno wysłał. Nic to. Udało się dodzwonić do Rudego i wiemy kilka rzeczy. Najważniejsza jest taka, że po prologu Marek ze Stasiem ruszyli w czubie i na treku ta sytuacja się obecnie nie zmienia. Choć ten czub to kilka ekip i różnice są minimalne. Do tego dochodzą kary za pierwszy prolog (na długiej trasie prawie połowa ekip miała problemy z lokalizacją wszystkich punktów). Nie mamy pewności czy naszym udało się wszystko bezpiecznie zaliczyć. W górach warunki ciężki – donosi Rudy. Śniegu już jest sporo a i ciągle dosypuje. Mróz w okolicach -10, ale odczuwalna niższa bo od rana mocno wieje. Umówiłem się z Rudym na kontakt gdy nasi skończą trek i ruszą na rowery. Limit na treku to 18:00, więc należy się ich spodziewać w najbliższych godzinach.

piątek, godz. 10:00

Na kilka minut przed startem krótkiej trasy połączyłem się z Markiem. W tej chwili oczekują na swoją kolej w tradycyjnej sesji foto. Jest rześko, temperatura w okolicach -10. Są dosyć lekko ubrani, więc z niecierpliwością oczekują na wystrzał startera. I będzie ciekawie, bo zaraz po starcie mierzą się z kilkukilometrowym prologiem w postaci Biegu na Orientacją na mapie typu „szwajcarka”. Cóż to takiego? Ano wredna i jednocześnie arcyciekawa forma orienteeringu, bo zespoły dostają w zasadzie pusty, wybielony arkusz mapy na której to zaznaczone są jedynie najbliższe okolice punktu. Ni mniej ni więcej zespoły biegają „na azymut” starając się odległością wcelować w lokalizację punktu. Żeby jednak nie było za łatwo, punkty są… pozamieniane! Będzie przyjemnie. Zaraz po prologu 25 kilometrów trekkingu. Trzymamy kciuki!


Staś Odróbka i Marek Woźniczka, czyli nasz topowy duet napieraczy, staną w piątek o 10 rano na starcie kolejnej edycji Rajdu Zimowego Timex 360, tym razem ochrzczonej Mistrzostwami Europy w Adventure Racing 2012. Tym razem miejscówka wybitna – Beskid Niski i przyległości. Czyli dzicz, bajka, pagóry no i… mróz. Ten – w zawodach zimowych organizowanych przez ekipę Igora Błachuta – to rzecz pewna. Rok temu, gdy nasi palnęli się nawigacyjnie na etapie orientacji, co finalnie wyrzuciło ich poza podium, mróz siał spustoszenie testując krzepliwość rtęci, gdy ta kurcząc się niemożebnie odmierzała -28 stopni. Tym razem, na co wskazują prognozy, ma być deko lżej. Ale czy -15 to lżej?

O AREC’u głośno było od momentu gdy tenże tytuł przypadł kolejnej już edycji zimowych zmagań Rajdu Timex 360. Ekipa Igora Błachuta na tyle sprawnie przygotowywała poprzednie edycje, będąc częścią AR Euro Series, że o Mistrza Europy biją się obecnie w Polsce. Dokładnie w tym momencie (czwartek wieczór) na lidera wysforowała się polska ekipa Salewa Trail Team, o czym czytamy w relacji live na stronie organizatora. Czwórki mają do pokonania – bagatela – 500 kilometrów. Pół tysia ganianiny po lesie w trzy doby z okładem. Super sprawa.

Nasi zaś, tradycyjnie, pocisną na trasie krótkiej. Ta na ekranie wygląda tak:

Czyli 160 kilometrów. Plus minus oczywiście, bo warianty zimowe są wariantami zazwyczaj nieco dłuższymi od tych letnich. A i sam rajd będzie też dłuższy czasowo od ubiegłoroczonego sprintu w okolicach Zamościa. Bo raz, że to pagóry, dwa, że rowerkiem to nawet połówka kilometrów nie pęknie. Dużo na butach i dużo na nartach. I to akurat naszych cieszy. Dlaczego? Bo i na jednych i na drugich są bardzo dobrze przygotowani. Chłopaki wespół pociskali z treningiem już od października, co skrzętnie notował Markowy telefon z Androidem. Zresztą na postach poniżej widać. Nartorolki, śniegi, rowery, wybiegania, zawody – było żwawo i z pewnością moc w nich drzemie wielka.

Co potwierdza sam Marek w krótkiej rozmowie telefonicznej już z bazy. Jesteśmy już po odprawie, mapy w ręku, warianty w większości wykreślone, więc generalnie relaksujemy się w eleganckich warunkach Stajni w Gładyszowie. Jeżeli chodzi o trasę to zapowiada się dosyć szybko, szczególnie rowery nie powinny zająć zbyt dużo czasu. Nie bierzemy rakiet na pierwszy trek. To ryzyko, ale warianty prowadzą szlakami, więc pewno będzie wydeptane. Kluczowy może być długi, prawie 40-kilometrowy etap na nartach. Fizycznie i nawigacyjnie będzie on wymagający, a fakt, że będziemy go pokonywać nocą sprawy nie ułatwi. Ten etap jest poprowadzony w paśmie Magury Małostowskiej i okolicach. Cóż więcej, jest optymistycznie. Ostrożnie liczymy na dobrą lokatę, ale w głowie siedzą babole z ostatnich imprez, więc przede wszystkim koncentracja. Obecnie jest -5 do -10 stopni, a więc bardzo komfortowo.

Kolejny kontakt telefoniczny z Markiem w piątek nad ranem. Później, w zależności od możliwości ściganta, będziemy puszczać foty z jego telefonu. I jeszcze jeden news – w ekipie organizatorów, a konkretniej w zabezpieczeniu medycznym, mamy swojego człowieka. Jest tam Rudy! Co oznacza, że mamy kolejne źródło wieści z trasy. A na koniec obrazek o tym, co znaczą starty w rajdach zimowych w kwestii odzienia. Rękawiczek sześć par na łeb, tyleż chustek, buffów, czapek, i innej maści odzienia, co to ma napieraczy od szczebiotu zębów ochronić. Ta, a jak jest doskonale wiemy 😉

Scroll to top