Philippines, La Routa Adventure Race, mangoshake, teamworking, matrix,triangular Bermuda, Nonstop Adventure…
Jak opisać coś czego nie sposób objąć rozumem? Coś co pomimo wielu lat rajdowych doświadczeń nie mieści się w żadnym kanonie?
Czerwiec 2023
Wygrywamy AR Beskidy ARWS ( Adventure Race World Series) i w nagrodę otrzymujemy wstęp na La Routa Adventure Race ARWS Asia. Po krótkiej naradzie decydujemy się na udział w tej egzotyce zupełnie nie wiedząc co nas czeka😊, w„lekko” zmienionym składzie czyli ja, Staś Odróbka, Artur Moroń i Rafał Adametz.
Kupuję bilety dla nas i sprzętu ( w tym rowery), dogrywamy całą logistykę wyjazdu, pobytu, noclegów. W „międzyczasie” trenujemy i odliczamy czas do startu.
Cel mamy ambitny – walka o 1 miejsce i wpisowe na MŚ w Ekwadorze 2024.
Listopad 2023
Lecimy na Filipiny, na lokalną wyspę Biliran – prawdziwa Azja, a nie żaden kurort turystyczny.
Szczęśliwie my i wszystkie bagaże docieramy na miejsce. Pierwsze zderzenie z lokalnym klimatem mamy już na lotnisku w Tacloban – upał 30 stopni i wilgotność 95%, gdzie staramy się upchnąć 4 boxy rowerowe, bagaże i nas do trochę większej osobówki. Witamy w Azji
Przez kolejne 2-3 dni próbujemy się jakkolwiek zaaklimatyzować, ale wiemy, że będzie ciężko: lekki bieg po okolicy, wycieczka rowerowa nad wodospad ( i mój pierwszy i ostatni zgon), spacery po mieście w poszukiwaniu brakujących elementów wyposażenia m.in.: ekierki, linijki, kredek i peleryny przeciwdeszczowej 😉 oraz testowanie tutejszego jedzenia i smakowanie najlepszych dojrzałych mango.
2 dni przed startem odbyła się uroczysta kolacja powitalna z ogromną pompą i niesamowitą atmosferą. Czuliśmy się naprawdę jak VIPy, poznaliśmy naszych rywali i poczuliśmy wspaniałą gościnność Organizatorów i lokalnej ludności.
Czekamy na kolejny dzień i odprawę, bo może w końcu dowiemy się czegokolwiek na temat schematu, etapów, map…. i powoli wkraczamy w filipiński rajdowy matrix😊
Schemat: nie ma i nie będzie
Mapy: dostajemy TYLKO 1 komplet czyli 8 arkuszy A3 na zwykłej kartce w skali 1:43497 !!!, aktualność 1956 rok !!!, brak dróg tylko rzeźba terenu, jakość ksera – słabiutka, bez naniesionych PK !!!
Ilość PK: 40, które musimy sami nanieść na podstawie wskazówek/koordynatów podawanych tylko na konkretny etap ( np. współrzędne lub 3km na N od PK1)
Etapy: dowiemy się po prologu😊
Zasada: pierwszych 5 teamów na określonym punkcie (TA) walczy na długiej trasie, pozostałe są kierowane na skróconą trasę ( wiemy zatem, że od początku trzeba się ścigać)
I tak spędzamy prawie całą noc przed startem na rysowaniu siatki geo, rysowaniu kredkami głównych dróg na 8 mapach!, sprawdzaniu nazw miejscowości ( bo się zmieniły), dorysowywaniu rzek i oklejaniu przeźroczystą taśmą.
21.11 wtorek godzina 9:00 start
Prolog – 8PK na osobnej mapie, na każdym PK sędzia i zadanie, krótki odcinek po okolicy😉, początkowo szybki bieg, ale PK na mapie pośrodku pól ryżowych skutecznie wszystkich wyhamował. Zanim zorientowaliśmy się, jak ważna jest aktualność mapy i to co kiedyś było polem teraz jest miastem minęło sporo czasu i sporo kilometrów. To jednak jeszcze nie zapowiadało tragedii – po prostu trzeba wejść w mapę i jakoś pójdzie… no nie poszło. Kilka PK później robimy wtopę na 1,5-2 h i kończymy prolog na 13 miejscu ( przedostatnie). Morale na chwilę siadły, ale przecież musimy walczyć o pierwszą piątkę żeby dalej liczyć się w grze.
Etap 1 – dostajemy wytyczne i nanosimy PK na swoje mapy. Czeka nas rower, pływanie w oceanie, rower i trek w dżungli.
I po tym etapie następuje podział na kategorię Elite i Candidates
Rower – bardzo szybko i sprawnie,
Pływanie w oceanie – ten odcinek nas uratował i wyszliśmy z 13 na 7 pozycję,
Trek w dżungli – nazwaliśmy Wietnam: mokro, bardzo mokro, jeszcze bardziej mokro
TA – kończymy etap 1 jako drugi zespół zaraz za New Zeland i jesteśmy w kategorii ELITE 😊
Etap 2 – dostajemy kolejne wskazówki, nanosimy PK na mapy i ruszamy
Nocny trek w dżungli – gorąco, duszno, bardzo mokro z góry i z dołu, część trasy oznakowana taśmami przez organizatora ( gdyby nie to, chyba nikt nie byłby w stanie przejść tego odcinka), triangular Bermuda – jesteśmy w środku dżungli, zeszliśmy z góry nad rzekę i próbując znaleźć drogę do cywilizacji tracimy kilka godzin kręcąc się w kółko. Dopiero zdechły wąż, 2 psy, które pojawiły się znikąd i odkrycie, że w rzeczywistości są 3 rzeki, a nie jedna pozwoliły nam na wyjście z lasu i znalezienie kolejnego PK.
Kolejny niby prosty punkt – szkoła, na mapie są nawet zabudowania więc powinno pójść gładko
Niestety tutaj nic nie przychodziło prosto, współpraca z taką mapą niewiele dawała, wiedza i znajomość nawigacji jaką do tej pory znaliśmy – również; zdecydowanie bardziej pomocne były pytania do mieszkańców okolicznych wiosek
I znowu po kilku godzinach szukania, pytania i odrobinie szczęścia znajdujemy szkołę jako pierwsi.
CP 18 – 20h w dżungli
Następny punkt to zadanie specjalne – zjazd na linie
Odległość na mapie pomiędzy CP 17 szkoła,a CP 18 to zaledwie 800 metrów; opis mówi o monumencie przyrodniczym więc skoro zjazd i monument to na pewno jakieś skały…
Ochoczo ruszamy na azymut pnąc się w górę, dzień wstaje, przestało padać, jesteśmy na prowadzeniu, cud miód i orzeszki
Nic nie wskazywało na to, że teraz nastąpi matrix w wydaniu Nonstop Adventure
Pierwsza próba kończy się fiaskiem, nie ma przejście z góry na dół i niestety mamy bliskie spotkanie zAsianGiantHornet czyli olbrzymi szerszeń azjatycki: ja dostaję 8 razy, chłopaki na szczęście symbolicznie; szybka reakcja z lekami i maścią być może uratowała nam tyłki i życie, ale ból taki, że chciałam wyrywać sobie kawałki ciała żeby przestało boleć…
Wracamy do CP17 i po chwili spędzonej u lokalnego gospodarza i odkryciu, że to jednak nie skał tylko wodospadu szukamy, ruszamy znowu w góry.
Co się stało, dlaczego, gdzie byliśmy, gdzie nie byliśmy?
Tego nie wie nikt😉
byliśmy na 2 innych wodospadach ( w tym raz z lokalesem), byliśmy w rzece chcąc nią dojść do punktu, byliśmy na tak stromym zboczu i w takim buszu, że nie mogliśmy się wydostać, byliśmy kilka razy u „naszego” gospodarza, byliśmy w kolejnej dolince, w kolejnej rzece,
był udar cieplny, było odwodnienie, był brak kontaktu z otoczeniem, była próba przejścia rwącej górskiej rzeki w nocy, która na szczęście skończyła się tylko utratą czołówki, był brak dodatkowych baterii do lampek, było wkurzenie i niedowierzanie, była ścieżka do wodospadu, której nie udało się znaleźć, była współpraca w teamie,nie było opcji odpuszczenia, nie było kłótni w zespole, nie było świadomości jak długo szukamy, nie było logicznego wyjaśnienia co tam się stało
po ponad 20 godzinach zdecydowaliśmy się zaatakować od innej strony 😊 tym razem z sukcesem. Jakie było nasze zdziwienie kiedy po dotarciu na CP18 – wodospad 😉 byliśmy na drugim miejscu?!
Niestety przez niewyjaśnione zjawiska, które nami zawładnęły na prawie dobę jeden z zespołów z Malezji zaczął nas doganiać. Wiedzieliśmy, że NZ jest już zupełnie poza zasięgiem i musimy walczyć o podium do samego końca.
Następne punkty wchodzą dużo sprawniej, ale tempo spadło masakrycznie, zmieniła się też pogoda – przestało padać, zaczęło mocniej grzać, zmęczenie powoli zbiera żniwo, ekipa z Malezji jest tuż za nami; mamy jeszcze ładnych kilka kilometrów z buta do TA, gdzie już wiemy, że mamy na rowerach jechać prosto na metę, bo zbliża się deadline. Końcówka treka to walka z odciskami, kalafiorami, niesamowitym upałem i zespołem za nami.
Etap 3
Wpadamy na TA i próbujemy się zmobilizować do szybkiego przepaku, ale niestety musimy zagryźć zęby, bo jeden z naszych dosłownie odpływa z gorąca. Mamy lód, działamy, ale wszystko trwa wieki.
Po kilkunastu minutach wpada team z Malezji, widząc nas w takim stanie, robią to co każdy by zrobił na ich miejscu – kilka sekund i są gotowi do wyjazdu. Mają szanse na drugie miejsce i tylko 18 kilometrów na rowerze do mety.
W tej samej chwili stwierdzamy, że nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko albo nic.
Nie pamiętam kiedy tak szybko jechałam na rowerze 36km/h, nie pamiętam skąd wzięliśmy siły żeby ich gonić, nie pamiętam podjazdów i bólu „czwórek”, ale pamiętam kiedy w połowie trasy na wzniesieniu widzimy ICH i koło w ręce – wtedy już wiedzieliśmy, że szczęście jest po naszej stronie.
Jak dojechaliśmy do mety na 2 miejscu, nie mając na to prawie żadnych szans? Jak przez 2 kilometry Staś gwizdał na wszystko co się ruszało ( było tego sporo jak to w Azji) i nie było wypadku?
Jak działa siła dobrego zespołu i wzajemnej pomocy? To wiemy tylko MY😊Nonstop Adventure
Przygoda życia, rajd matrix i chwila relaksu na nurkowaniu po zawodach
Sportowo – żal pierwszego miejsca i wejściówki na Ekwador
Realnie – jestem dumna i szczęśliwa, że pomimo wszystkich przygód zdobyliśmy 2 miejsce, jesteśmy wszyscy w komplecie, cali i zdrowi
Czas 77 godzin
Dystans ok.300 kilometrów
„Wspólnie zwykli ludzie mogą osiągnąć niezwykłe rezultaty” – Becka Schoettle
…
Zdjęcia zamieszczamy dzięki uprzejmości organizatorów
La Routa Adventure Race
Adventure Race World Series