Niespełna 20 godzin zajęło naszej dwójce pokonanie najdłuższej trasy tegorocznego Rajdu Przygodowego Wertepy, co pozwoliło im zająć dobre 2 miejsce!
Przypomnijmy – na 160 kilometrową trasę Marek ze Stasiem ruszyli o północy z piątku na sobotę. Limit był klarowny – wyrobić się przed niedzielą, czyli pełna doba atrakcji. Nasi panowie wykorzystali niespełna 20 godzin na uporanie się z ośmioma etapami, z których większość przypadła na…
…rolkotreki, czyli etap dla poznańskich imprez…
bardzo charakterystyczny. Oddajemy głos Markowi. Remik obmyślił te etapy rolko – trekkingowe bardzo fajnie. Było wiele miejsc decyzyjnych – czy dymać na rolkach objazdem, czy skracać przebieżką z rolkami na plecach. Można było stracić i można było zyskać. Myśmy zaczęli pierwszy długi rolko trek w dosłownie 3 minuty przed TrailTeam’em (tegorocznymi Mistrzami Europy w Rajdach Przygodowych – przyp. red.) i z kolejnymi malutkimi minutami przewagi nad resztą stawki. Tyle, że nie minęło długo, zanim rozpędzony tramwaj czworga zawodników z Łukaszem Warmuzem na czele przejechał obok nas ze świstem powietrza. Dlatego tam gdzie się dało – cięliśmy na butach przez las próbując nadrabiać wariantami. I rzeczywiście czasami się udawało nadrobić nawet do 20 minut na szybkich przebiegach tam, gdzie Trail Team szedł trochę wolniej. Byliśmy cały czas w ich zasięgu do pierwszej orientacji, gdzie…
…wtopiliśmy po raz pierwszy.
Delikatnie zmaszczyłem jeden punkt, ale konsekwencja była taka, że TrailTeam uciekł nam na 35 minut, a goniący nas mix Marcjanek – Paszyńska zrównał się z nami. Po ciekawej orientacji kolejny rolko-trek i kolejne kombinacje z pieszymi cięciami, odrabiamy do TT, przeganiamy mix i wodując krótkie kajaki mamy 20 min straty do czwórki i 5 min przewagi nad mixem. Tyle, że po kajaczku znowu długi rolko – trek, a moja noga, chybocząca się niemożebnie w bucie rolki, już ledwo wytrzymuje wielkopolskie asfalty, które zresztą do najlepszych nie należały. Stasiu mnie trochę podciągał w trudniejszych chwilach. Ale cały czas nie brakuje nam spręża i ciśniemy ile orkiestra dała. Wreszcie dobijamy do przepaku i zrzucamy z wielką chęcią rolki, gdy dowiadujemy się, że strata do TT skurczyła się zaledwie do 5 minut! I chyba z tej ekscytacji w trakcie ostatniego roweru robię potwornego…
…babola nawigacyjnego, który wyrzuca nas…
…z pierwszego miejsca w PROFI i pozbawia szans na starcie na finalnych kilometrach z TrailTeam’em. Punkt zlokalizowany był, co standardowe dla Wielkopolski, w potwornej gęstwinie przecinek. Miałem się odbić od krzyża, później od szlaku, ale sporo rzeczy nie zgrało się tutaj z mapą, a sam też zbyt długo brnąłem w niekontrolowanym terenie. Tracimy jakieś pół godziny. Trail Team odjeżdża na godzinę, mix mija nas, a my już bez spręża, z luzem wtaczamy się na metę na drugim miejscu w kategorii PROFI. Zawiesza na moment Marek, a ja śpieszę z gratulacjami, tyle, że w głosie czuć delikatny zawód. Żarło przez całą imprezę bez zarzutu, elegancko, przepaki, zmiany na rolko – trekach bardzo szybkie, pewnie nawigacyjnie przez właściwie cały rajd, więc trochę szkoda tego głupiego błędu i ostatecznie drugiego miejsca. To było bardzo ciekawe i naprawdę ostre ściganie.
Nie mniej jednak, duże gratulacje za mocny start się należą. Zresztą, jak słusznie Marek zauważył, rok temu takich baboli na 30 minut robiliśmy w trakcie jednej imprezy pięć, teraz jedna, max dwie. Jest progres – a to najważniejsze przed szykującymi się startami. No właśnie co dalej? Ano dwie imprezy. Dwie w których skomplikowany system przecinek leśnych zastąpi nie mniej skomplikowana tkanka miejska. W ostatni weekend kwietnia Miejski Rajd w Katowicach, a już dwa tygodnie później po raz kolejny Rajd Miejski w Gliwicach.
Kilka zdjęć z Wertepów znalezionych w sieci.
W kadrach nocne błotne, wodne rowery i pierwsza strefa zmian.
Zdjęcie 1,2 – autor: Remik Nowak, zdjęcie 3,4 – autor Marcin Gorzelańczyk