Pociąg do rowerów…
… mieliśmy zawsze, ale podczas Rajdu Doliną Soły 2023 wyjątkowo:)))
O 12:08 odjeżdżał ze stacji Kęty i dowoził nas do przepaku, gdzie czekały rowery. No, może nie do końca, bo Jurek Lekki lubi urozmaicać zawody:) Więc dla chętnych wysiadka w okolicach Parku Miniatur w Inwałdzie i dodatkowe piesze PK. Ponieważ na odprawie zapowiadał, że trasa jest tak ułożona, że wszystkich punktów nie da się zgarnąć, postanowiliśmy z tą zapowiedzią się zmierzyć:)
Formuła rogainingu obiecywała ciekawe zawody: 4h pieszo, później wspomniana przejażdżka osobowym i 7h rowerowania po uroczej krajobrazowo Dolinie Soły. Założenie na ten rajd było treningowe- łączymy dwie dwójki i pokonujemy wspólnie całą trasę. Magia rajdowych czwórek towarzyszyła nam dzięki temu od startu do mety. Mieszana drużyna zawsze spotyka pełne zaciekawienia i uznania spojrzenia, a ja sam cieszę się jak dziecko, kiedy przez las przecinamy może ciut wolniej niż w dwójce, za to zgraną paczką. Kilometry uciekają wtedy szybciej, tak samo jak szybko rozchodzą się żelki. Mięso na szczęście nie aż tak bardzo (bo Marzka nie:)). Ćwiczymy holowanie, pilnujemy tempa. Nawigatorzy co jakiś czas otrzymują komunikaty o czasie. Przelotowe prędkości dochodzą do 4’40″/km. W rajdowej czwórce to szybko. Na pieszej części zgarniamy wszystkie PK, odpuszczamy jedynie ZS, bo minutek mogło zabraknąć, zamiast tego szybkie poszukiwanie sklepu, bo jak tu rajdować dalej bez coli:))
Zima wprawdzie w kalendarzu, ale kręcenie po pagórkach w ciepłych promieniach słońca bardzo jest przyjemne i akurat za śniegiem i lodem dziś nie tęsknimy. Nawigacja idzie sprawnie, suche asfalty zachęcają do szybkiej jazdy. Aż za bardzo. Jadę trzeci, Marek z Marzką już za ciasnym zakrętem, 90 stopni, stromo w dół. Składam się w lewo i…. ucieka mi przednie koło, prawie się wykładam, wracam na rower, ale ucieka w drugą stronę i ląduję na asfalcie. Co to było? pytam Krzyśka i zaczynam oceniać straty. No, wyglądało zjawiskowo. Jak na moto GP, Krzysiek pomaga mi wstać. Czuję krew na łokciu i nie umiem zgiąć jednego palca u ręki. Hak przerzutki lekko zgięty i koło delikatnie bije, ale da się jechać. Zdarte doszczętnie siodełko dopisuję do rubryki strat. Taki sport. Ważne, że drużyna dalej w komplecie i nie musimy tracić czasu na naprawy. Wraz z zapadającym zmrokiem pojawia się kolejna odsłona rajdów przygodowych, mocne światła pozwalają wygrać z ciemnością i wyłuskują pałace i kapliczki, przy których musimy potwierdzać obecność. Limit 7h wykorzystujemy prawie w całości, ostatnie kilometry kręcimy luźno.
Na mecie otrzymujemy karę za podbicie jednego PK skojarzonego, czyli „fałszywki”, co jednak nie wpływa na klasyfikację. Wygrywamy tegoroczny Rajd Doliną Soły. Ponad 40km pieszo i prawie 100km rowerem. Jest gorący prysznic i fantastyczna obiadokolacja. Na deser jeszcze firewalking przygotowany przez Sebastiana Kołodzieja. Spacer po rozżarzonych węglach zalicza jednak tylko połowa naszego czteroosobowego zespołu;). Udane zawody za nami. Sześć miesięcy do 600-kilometrowego Rajdu Beskidy, będące w cyklu Adventure Racing World Series, przed nami. Trzymajcie kciuki.