Rudy nie dał sobie z grubsza odpocząć i w bite 7 dni po Adventure Trophy, lub też – nieskromnie – w pierwszą rocznicę II miejskiego w wyżej wymienionym, naparł w duecie z Gosią Silny w Rajdzie Miejskim w Gliwicach , organizowanym przez ekipę Teamu 360.
Ciekawa i inna to z pewnością impreza w naszym – nie bójmy się słów – standaryzowanym kalendarzu. Nie przemy tu bowiem w weekand cały. Nie walczymy też ze snem. Sporo kombinujemy, myślimy i bawimy się przestrzenią miejską. Ta Gliwicka – jak mówią uczestnicy i znawcy – przedstawia się wyjątkowo ciekawie. Niby to tereny poryte gąszczem śląskiego górnictwa, ale hanyskiego klimatu tu jakby mniej. Mnóstwo za to przeplecionych wpływów, bo i Niemcy i Czesi i Polacy w toku historycznych zawieruch mocno tu swoje bytowanie zaznaczyli. Czyli, że różnie. Wydaję się więc, że tereny pod rajd całkiem ciekawe. Nasi to sprawdzili. I nie żałują, bo format okazał się źródłem przeżyć od typowego rajdowania dalekich i przez to – wartościowych i ekscytujących niebywale. Zazdrościmy.
Zaczęło się w sobotę po południu, co relacjonuje Rudy: „Na początek 25 km biegu na orientację po mieście i okolicach. Punkcików sporo, tempo jeszcze mocniejsze. Nie był to jednak typowy orienteering bo po drodze mierzyliśmy się z 5 zadaniami specjalnymi. A te przeróżne – tu jakieś sznury, tu po schodach na wieżę kościelną, tu wizyta w ogrodzie botanicznym.” No nie wiem jak Wy, ale ja lepszej metody na zwiedzanie miasta nie widzę. Na pełnej prędkości i intensywnie!”
Po krótkiej acz treściwej napierce… fajrant! Ot i kolejna charakterystyka rajdowania w Gliwicach made by Team 360. Kolejny etap – już nieco dłuższy dopiero w niedzielę z rana. Aha – i wieczorkiem na mieście imprezy kulturalne wraz z koncertem Szymona Wydry. Też fajnie. Też nierajdowo, co wcale nie oznacza, że gorzej. Wręcz przeciwnie.
„W niedzielę już ciężej i inaczej” – kontynuuje Rudy – „Przede wszystkim poruszamy się głównie rowerem i już po gliwickich okolicach. W trakcie etapu dwukrotnie jeździmy Rowerową Jazdę na Orientację.” Apropo orientacji – pytam się Rudego – jak się sprawa nawigacji przedstawiała? Była okazja nadrobić dobrze skrojonym wariantem? „Tak, ale głównie na etapach orienteeringu. A tych w sumie było 3 – dwa na rowerze i jeden z buta. Tam przesuwaliśmy się w stawce do przodu. Ale ugrać w czubie ciężko coś było – rajd opędzili miejscowi, których na starcie nie zabrakło.
Finalnie 9m. w mixie. Ale tyle zabawy na rajdzie to dawno Rudy nie miał. A startował z Gosią Silny, dla której był to debiut na rajdowych ścieżkach. Co ciekawe zresztą i tym wydatniej podkreśla dobre 9 miejsce – Gosia dopiero w sobotę kupiła sobie rower. Rower do mety dojechał. Gratulujemy!
A imprezę tego typu – co Rudy podkreślał – polecamy, bo od monotonnej napierki warto czasem zaznać czegoś innego.