Jedziemy się pobawić do Gliwic! Brzmi fajnie, prawda? Nieco ponad rok temu, na pierwszej edycji tej imprezy, bawili Rudy z Gosią Silny. O tym, że było fajnie do poczytania tutaj. Teraz zakosztować jedziemy my. W dwóch składach. Czarny z Wiśnią i Marek z Pawłem Dreszerem. Start w sobotę. A póki co, zapowiadamy i rajd, i relację live.
Ekipa Teamu 360 stopni zdążyła przyzwyczaić rodzime poletko rajdowe do imprez bardzo dobrych i innowacyjnych. W ubiegłym roku, po starcie w Edynburgu, Igor Błachut [spiritus movens 360] postanowił przeszczepić ideę miejskiego ścigania do Polski. Na celowniku obrano Gliwice. Miasto przyklasnęło i – jak sugerują relacje – wyszło znakomicie.
Koncepcja rajdu miejskiego osadza się na udostępnieniu esencji AR’u masowemu odbiorcy. Mamy tu bowiem wszystko, co charakteryzuje klasyczne imprezy: zespół [dwójki], zadania specjalne, przepaki, wiele dyscyplin. Całość w skondensowanej formie przeprowadzona jest w przestrzeni miejskiej, korzystając obficie z jej inwentarza. W trakcie londyńskiej edycji legendarnej serii rajdów miejskich w Wielkiej Brytanii Rat Race Adventure , zawodnicy kajakowali po Tamizie, biegali na orientację po Hyde Parku i przyległościach, kosztowali regionalny browar na West End’zie, wbiegali na Big Bena, i tak dalej, i tak dalej. Ekspresowa forma zwiedzania? Myślę, że można to tak nazwać, choć dalece intensywniejsza i ciekawsza od typowego „walking touru”. O tym, jaką frajdą jest ściganie po mieście, mówi poniższy film.
Docelowo krótkie, jednodniowe imprezy miejskie mają zachęcić lud do startu w klasycznych imprezach, dłuższych i tych, gdzie wygodną kostkę brukową reprezentacyjnej ulicy miasta zastępują krzaki, wąwozy, pagóry i dziki inwentarz. A ludu do rekrutacji nie brakuje. Na liście startowej tegorocznego Gliwickiego 360 widnieje z górką 75 zespołów. Uff…na starcie będzie tłoczno.
Rudy z Gosią, tak jak wcześniej wspomniałem, przetarli przed rokiem szlaki. Dlatego w tym roku jedziemy tam dwiema ekipami. Ja startuję z Wiśnią, a Marek Woźniczka z Pawłem Dreszerem. Dla Pawła to debiut na rajdowych przelotach – i tak sobie myślę – że lepszego miejsca chyba nie mógł wybrać.
A co nas czeka?
Całość podzielona została na dwa etapy. W sobotnie popołudnie walczymy z buta, biegnąc po Gliwicach ok. 25 km. W niedzielę zaś reszta, czyli rower, rolki, kajak. Sumarycznie 75 km. W weekand wyjdzie tego okrągła stówka. Ale będzie fajnie!
Tymczasem zapraszamy na relację live, która od jutra zagości na naszych stronach. Marek na rajdzie dysponować będzie swoją kosmiczną maszynerią, którą testowaliśmy już w trakcie zimowego 360.
A lud przed telewizorami i radioodbiornikami prosi się o zaciśnięcie na ten czas kciuków.