Wędrownicze Wyzwanie 2005 okiem Wiśni

Wędrownicze Wyzwanie 2005
Relacja Piotrka Wiśniewskiego

Może zacznę od początku jak to się wszystko zaczęło(krótkie przypomnienie).
Na wstępie wspomnę krótko o początkach rajdu „Szlakiem Jesieni”, które sięgają siedem lat wstecz, natomiast mnie osobiście dotyczy sześć ostatnich edycji, które miałem przyjemność wraz z liczną grupą przyjaciół harcerzy(i nie tylko)organizować.
Jak sama nazwa rajdu wskazuje był on zawsze kojarzony z przyjemną, jesienną, harcerską imprezą, na której harcerze z całej Polski przyjeżdżali, wędrowali beskidzkimi szlakami do przeróżnych schronisk czy bacówek, w których nocowali, a na końcu spotykali się w bazie głównej, którą zazwyczaj była Górska Stanica Milówka. Tam w przeróżnym klimacie uczestniczyli w warsztatach i zajęciach związanych z tematyką danego rajdu. Była to zawsze miła i bardzo przyjemna impreza, którą równie miło się organizowało.
Jednak ponad rok temu w naszych głowach zaczęły się rodzić nowe pomysły dla urozmaicenia rajdu. Były to pomysły wyrosłe na bazie naszych doświadczeń z niedalekiej przeszłości a mianowicie uczestnictwa w rajdach przygodowych (np. Grom, Lion) które tak nam zapadły w pamięć, że postanowiliśmy również spróbować ich z drugiej strony, czyli, ze strony organizacji. Tak mniej więcej zrodził się plan zorganizowania trasy ekstremalnej dla harcerzy na rajdzie Szlakiem Jesieni.
W zeszłym roku udało nam się zorganizować po raz pierwszy w historii tego rajdu trasę ekstremalną, której nazwa brzmi: „Wędrownicze Wyzwanie”. Była to trasa, w której uczestniczyły patrole dwuosobowe i których zadaniem było pokonanie trasy około 60km w obszarze górskim w czasie 20 godzin. Po drodze patrole docierały do punktów kontrolnych oraz wykonywały przeróżne zadania specjalne takie jak np. eksploracja jaskini, most linowy, ścianka wspinaczkowa, itp. W pierwszej edycji naszej trasy wystartowało 15 ekip, co dla nas organizatorów było wielkim sukcesem. Podbudowani sukcesem pierwszej edycji rajdu postanowiliśmy w tym roku również zorganizować trasę dla harcerskich „twardzieli”. Założeniem na ten rok było stworzenie takiej trasy, która będzie trudniejszą i atrakcyjniejszą od zeszłorocznej. W tym celu zwiększyliśmy długość trasy do około 70 km, a także poprowadziliśmy ją przez najwyższe szczyty Beskidu Żywieckiego, oraz wydłużyliśmy limit czasu do 24 godzin, co dodatkowo miało zwiększyć trudności rajdowe (Jak się później okazało trasa była dla większości startujących patroli nie do przejścia).
Jak wiadomo przygotowania przed rajdowe zawsze są najtrudniejsze, gdyż nigdy nie ma na tyle czasu by wszystko przygotować i sprawdzić. Tak również było i w tym roku, choć termin rajdu napawał optymizmem, bo odbywał się teoretycznie w czasie wolnym, mimo tego nie udało się wszystkiego przygotować na czas. Co z tego wynikło? A no to, że wszystkie niezrealizowane sprawy trzeba było zrobić na miejscu w dniu rajdu.
Piątek 29.09.2005 godzina10:00 – czas wyjścia z domu, planowany przyjazd do Milówki około 13:00. Zanim wyruszyliśmy w drogę do naszej ukochanej Stanicy najpierw musieliśmy pozbierać ludzi oraz sprzęt, co zabrało nam trochę czasu. W końcu udało nam się wyruszyć (nawet po drodze zabraliśmy dwóch uczestników trasy na tzw. stopa, jechali od rana z Bełchatowa). Wszystko szło dobrze, aż do momentu, gdy gdzieś między Bielskiem a Żywcem stanęliśmy w korku, a czas uciekał… No i jesteśmy chyba koło 15/15.30 o ile się nie mylę(trochę późno a jeszcze tyle do zrobienia). Na miejscu było już kilka osób i kilka patroli, które przyjechały wcześniej. Wyładowaliśmy ludzi i sprzęt do budynku i zaczęły się przygotowania. Wszyscy zabraliśmy się do pracy. Do zrobienia mieliśmy skończenie opisów trasy, zrobienie kart patroli, naniesienie na mapy topograficzne PK z INO, naniesienie na mapy turystyczne całej trasy Wędrowniczego Wyzwania, skończenie lampionów na PK, itd. Było tego trochę wierzcie mi. W międzyczasie zaczęły przybywać ekipy, wiec część z nas musiała się nimi zająć. W związku z tym ubyło nam parę rąk do pracy, co dodatkowo opóźniało nasze przygotowywania. Wszyscy uwijaliśmy się bardzo żeby ze wszystkim zdążyć. Oczywiście w tym miejscu należy dodać , że nie wszyscy z organizatorów mogli być wcześniej i dlatego nasze obawy czy ze wszystkim zdążymy były uzasadnione. Gdy „produkcja” map i innych akcesoriów startowych w pełni działała, ja tym czasem zabrałem do plecaka punkty kontrolne z INO (pierwszy Odcinek specjalny) i pobiegłem je rozstawić, by zdążyć przed ciemnościami. No niestety nie udało się uniknąć ciemności, ale punkty udało się spokojnie rozstawić. Gdy wróciłem do bazy większość rzeczy była już gotowa.
Nadszedł w końcu czas na odprawę organizacyjną, na której podzieliliśmy się obowiązkami na trasie( kto gdzie na punkcie, o której itd.). Po niej, ok.21:00 nadszedł czas na odprawę patroli a potem na start.
22:00 START – w końcu ruszyli 22 patrole rozbiegły się w różnych kierunkach w celu znalezienia 5 PK umieszczonych w okolicy stanicy (dystans około 3km). Był to pierwszy Odcinek Specjalny (OS), na który limit wynosił 1:15h, i którego uwieńczeniem było zaliczenie1 PK(z pośród 14). Zadanie wydawało się dość proste, choć jak czas pokazał wiele patroli miało problemy ze znalezieniem wszystkich PK oraz ze zmieszczeniem się w limicie czasowym. Najszybszy zespół „Plażowicze” pokonał trasę 1 OS w 49 min a ostatni o godzinę dłużej. W ogólnym rozrachunku 7 patroli nie udało się zmieścić w limicie czasowym. Jednak ze względu iż był to początek rajdu podjęliśmy decyzje, że mogą dalej startować, lecz muszą trochę podgonić by zmieścić sie w kolejnym limicie czasowym. Tak, więc na kolejny 2 PK, który znajdował się w pobliżu Jaskini Pod Boraczym Wierchem zmierzały wszystkie patrole. Tam też, patrole miały mieć do wykonania 1 Zadanie Specjalne (ZS), czyli Penetracja Jaskini i jej okolic. Napisałem: Miały mieć, ponieważ warunki na górze znacznie się pogorszyły (mgła) i znalezienie jaskini byłoby bardzo utrudnione (Nasi chłopacy nawet tam nie dotarli), dlatego zrezygnowaliśmy z tego punktu a w zamian patrole musiały dotrzeć w okolice Schroniska na Hali Boraczej, gdzie do zaliczenia 2 PK musieli wykonać krótkie ZS polegające na znalezieniu na polanie kilku odblasków tworzących jedną całość (hasło), które musieli odczytać obsłudze PK. Do 2 PK doszło już tylko 21 patroli, a wycofał się jedyny w pełni żeński zespół „Zwięzłe stokrotki bez butów”(walczyły dzielnie). Z tego miejsca patrole zmierzały do kolejnego PK 3, który znajdował się na stacji turystycznej Słowianka. Tam też odbywała się druga trasa rajdowa, która bardzo ciepło przyjęła przybywające patrole i częstowała nawet gorącą herbatką (dzięki wam za to w imieniu wszystkich). Ten dosyć łatwy orientacyjnie PK okazał się dla kilku (3) patroli nieosiągalny, więc w rywalizacji pozostało 18 patroli, które już zmierzały do kolejnych PK4 i 5. Pierwszy z nich był umieszczony na szczycie Romanki a drugi niewiele dalej, bo na Hali Pawlusiej. Tam też jako pierwszy przybył team Piranie Michałkowickie (późniejsi zwycięzcy) a pół godziny po nich dwa kolejne zespoły, czyli Plażowicze oraz Bolo i Zdzich. Warto również dodać, że ostatni patrol, który dotarł do tego miejsca miał już 4 godziny straty do prowadzącego zespołu, a była to dopiero 1/3 trasy. Jak później się okazało te trzy zespoły rozdzieliły miejsca na podium. Ale po kolei. Z PK 5 patrole miały dotrzeć do kolejnego PK 6 (Sopotnia Kolonia Rzeka), przy którym znajdowało się 2 ZS, czyli przeprawa linowa przez rzekę. Co się okazało sytuacja na prowadzeniu trochę sie zmieniła, gdyż na prowadzeniu po tym ZS znajdowali się Plażowicze a tuż za nimi Bolo i Zdzich. Natomiast zespół wcześniej prowadzący wybierając wariant okrężny trochę stracił i spadł na trzecie miejsce po tym punkcie. Do tego miejsca dotarło jeszcze 10 zespołów, a 5 kolejnym niestety nie udało się dojść do tego miejsca. Reasumując w walce o podium zostało już tylko 13 patroli. Rajd powoli osiągał półmetek, ale przedtem był jeszcze do pokonania najtrudniejszy odcinek, który kończył się na szczycie Pilska gdzie znajdował się 7 PK. Na szczyt Pilska pierwsze zespoły docierały w niewielkich kilku minutowych odstępach a różnica między 1 i 4 zespołem wynosiła niewiele ponad 10 minut. Także rywalizacja o podium nabierała rumieńców. Na szczycie Pilska okazało się, że w rywalizacji rajdowej zostało już tylko 8 zespołów, a reszta patroli musiała z różnych względów zrezygnować z dalszej rywalizacji rajdowej. Po osiągnięciu najwyższego punktu na trasie rajdu, patrole miały do pokonania około 9 km zejścia aż do Wodospadu w Sopotniej, gdzie znajdował się przepak i główna baza organizatorów, a także 8 PK oraz zadanie specjalne na wodospadzie. Najszybciej w bazie pojawił się zespół Piranii Michałkowickich, który na tym odcinku zyskał prawie godzinną przewagę nad kolejnym zespołem, co spowodowało, że ten patrol wyrósł na zdecydowanego faworyta w rajdu…
Myślę, że opisując przebieg rajdu błędem czy wręcz grzechem (w stosunku do patrolu poszkodowanego) byłoby nie wspomnienie o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce w czasie przeprawy na moście linowym. A mianowicie miał miejsce mały wypadek jednej z uczestniczek rajdu w czasie przeprawy przez rzekę, która podczas pokonywania zadania uszkodziła sobie brodę(wargę) o naprężoną linę. Było trochę strachu, oraz krwi, ale w ostatecznym rozrachunku nic poważnego się nie stało (kilka szwów). Dlaczego o tym piszę w tym miejscu? Proste, ponieważ o całym zdarzeniu dowiedzieliśmy się właśnie na bazie, gdzie dotarł do nas nasz reporter z portalu Milówka, (który również pokonywał trasę rajdu) wraz z poszkodowanym patrolem, i opowiedział nam o całym zdarzeniu, a my wtedy mogliśmy zadziałać odwożąc poszkodowanych na pogotowie. Napisałem również o tym, ponieważ (dla tych, co jeszcze nie mieli doczynienia z org. takiej imprezy) organizując tego typu rajd trzeba zawsze pamiętać, iż podobne sytuacje mogą zawsze zaistnieć i trzeba być na nie przygotowanym. Cieszę się, że my byliśmy.
Wracając do przebiegu rajdu. W bazie głównej zespoły miały do wykonania zadanie, które polegało na zjeździe na linie z największego wodospadu Beskidzkiego znajdującego się w Sopotniej Wielkiej, następnie przeprawienie się pontonem na drugi brzeg rzeki. Po wykonaniu zadania patrol miał prawo do maksymalnie godzinnego odpoczynku na przepaku, na którym mógł się przebrać w suche rzeczy oraz coś zjeść. Kolejnym 9 PK była niedaleko od bazy oddalona jaskinia Wickowa, w której patrole miały za zadanie odnalezienie światełka, przy którym znajdował się symbol PK. Niedaleka lokalizacja jaskini jak wskazywała mapa okazała się dość myląca, gdyż odnalezienie jej przez patrole (i nie tylko) było dość trudnym zadaniem. O tym fakcie mogą powiedzieć czasy dotarcia patroli do jaskini. Około 2 km dystans z bazy do jaskini najszybszy zespół pokonał w niespełna godzinę a najwolniejszy w dwie. Należy w tym miejscu również, wspomnieć, że prowadzący zespół właśnie na tym odcinku stracił całą przewagę, jaką miał do dwóch kolejnych patroli i w związku z tym walka o pierwsze miejsce była nadal otwarta. Trudności trasy po raz kolejny okazały się zbyt wymagające dla kilku patroli, w konsekwencji tego do jaskini Wickowej dotarło już tylko 5 patroli. A był to dopiero 42 km trasy. Kolejnym PK na trasie rajdu, do którego zmierzało 5 patroli był niewielki szczyt Kiczora, którego odnalezienie mogło przysporzyć patrolom kłopotów, ze względu na trudną lokalizację. Jak się później okazało wszystkie 5 patroli dotarło na ten punkt. Ponieważ był to punkt bezobsługowy nie podam, w jakiej kolejności dotarły prowadzące zespoły, choć należy napisać, iż jednemu z zespołów (zajmujący dotychczas 4 miejsce) nie udało się dotrzeć do tego punktu (szkoda). W rywalizacji o podium Wędrowniczego Wyzwania liczyły się już tylko 4 patrole a raczej 3, gdyż miały one nad ostatnim zespołem ogromną przewagę prawie 4 godzin. Na 57 km trasy znajdował się 11 PK, który usytuowany był przy forcie w Węgierskiej Górce. Tam też zespoły miały do wykonania kolejne ZS, które polegało najpierw na rozpoznaniu odpowiedniego planu bunkru wojskowego (jest kilka), do którego trzeba było wejść a następnie odszukać ukryte w nim przedmioty. Na ten punkt prowadzące zespoły, czyli: Plażowicze, Bolo i Zdzich oraz Piranie Michałkowickie przybyły wspólnie, co powodowało, że rywalizacja stawała się, co raz bardziej zacięta. Od tego miejsca do mety zostało już tylko około 10 km i tylko3 duże PK do odnalezienia. Z fortu patrole kierowały się w stronę Milówki a raczej na najwyższe wzniesienie otaczające Stanicę. Był to Prusów, który wznosi się na wysokość 1010m n.p.m. Tam zespoły miały (przy dobrej pogodzie) naszkicować panoramę szczytów, ale ze względu na utrudnioną widoczność odstąpiliśmy od tego. Walka o pierwsze miejsce w tym momencie rozgorzała na całego, w rajdzie pozostały już tylko 4 zespoły, z czego 3 walczyły o pierwsze miejsce. Adrenalina udzieliła się także nam organizatorom, gdyż każdy z nas miał swojego faworyta i niespokojnie dopatrywał przybycie swojego patrolu. Zanim napiszę jak zakończyła się ta emocjonująca końcówka, musze tu wyjaśnić, że przybycie do Stanicy nie oznaczało koniec rajdu, gdyż tam na miejscu zespoły musiały pokonać kolejną trudność, czyli 6 już ZS ściankę wspinaczkową. Zadanie wydawało się dość proste, lecz dla zmęczonych patroli prawie 17/20 godzinnym marszobiegiem pokonanie ścianki było nie lada wyzwaniem. Po wykonaniu tego zadania zespół miał do pokonania ostatni już odcinek trasy, czyli BNO. Zadanie polegało na odnalezieniu 5 PK umieszczonych w dolinie płynącej rzeki. Od razu mogę napisać, iż punkty były dość trudno rozmieszczone, co zmęczonym już zawodnikom przysporzyło trochę problemów. Wracając do rywalizacji. Wszyscy nerwowo wypatrywaliśmy zawodników, gdy nagle pojawił się pierwszy zespół. Był to patrol Piranii Michałkowickich z Siemianowic Śl. w składzie: Stanisław Odróbka oraz Ryszard Raczykowski. Ostatnimi siłami pokonali ściankę wspinaczkową oraz odnaleźli 5 PK w korycie rzeki. Do mety zostało im tylko 350 m, które jak przystało na zwycięzców przebyli biegiem. Na mecie zameldowali się o godzinie, 16:40 co oznaczało, że trasę prawie 70 km przebyli w czasie 18h40min.WIELKIE GRATULACJE!!! Niespełna 15 minut po zwycięskim zespole na mecie zameldował się zespół z Opola, czyli Bolo i Zdzich (Maciek Stańczak i Karol Teuchman). Ten patrol stoczył zacięta walkę o pierwsze miejsce, na całej długości trasy szli łeb w łeb z ekipą Piranii. Przegrali tylko o 14 minut, co na dystansie 70 km jest naprawdę niewielka stratą. GRATULACJE!!! Jako trzeci na mecie pojawił się patrol Plażowiczów (Jarosław Gruske i Wojciech Borys) z Siemianowic Śl. ze stratą niespełna dwóch godzin do zwycięskiej ekipy. Warto w tym miejscu napisać, iż z walki o wyższe miejsce wyeliminowała ich kontuzja Jarka, który jednak dzielnie walczył i wraz Wojtkiem udało im sie ukończyć rajd na wysokim trzecim miejscu. Podczas gdy emocje związane z walką o trzy pierwsze miejsca powoli zaczęły opadać, my jeszcze czekaliśmy na jeden patrol, który w dalszym ciągu znajdował się gdzieś na trasie. Oni już nie mieli przeciwników, nie musieli walczyć o podium, gdyż te już było zajęte. Oni walczyli ze sobą, oraz z czasem, który nieubłaganie upływał. Czy udało im się ukończyć rajd? Pięć minut przed końcem limitu czasowego, który wynosił 24h zespół Marne Szanse z Poznania dotarł do mety. Myślę, że im również należą się wielkie brawa za determinację i wolę walki no i oczywiście za ukończenie, jak się okazało nie łatwego wcale rajdu.
Podsumowując rajd Wędrownicze Wyzwanie 2005, można by powiedzieć, że był to rajd, który pod każdym względem okazał się wymagającym wyzwaniem. Tak dla startujących w nim zawodników (harcerzy) jak i dla nas organizatorów. Co tu dużo pisać, rajd uważam za udany, choć jak już wcześniej wspomniałem nie obyło się bez problemów. Myślę, że jako organizatorzy podołaliśmy trudnemu zadaniu zorganizowania tak trudnej imprezy. A czy rajd się podobał? Niech osądzą ci, którzy podjęli wyzwanie i wystartowali w nim.

Scroll to top